Pasierbiecka Góra i wieża widokowa na Kamionnej z Pasierbca

Cześć!
Od samego początku prowadzenia tego bloga przyświeca mi jeden główny cel: chcę pokazywać innym, że Beskid Wyspowy (a w przyszłości może i inne pasma, kto wie?!) jest przyjazny dla dosłownie każdego. Odpowiedni dobór trasy potrafi zdziałać cuda, trzeba tylko poświęcić nieco dłuższą chwilę nad porządniejszą mapą albo relacjami innych miłośników górskiego szaleństwa. Ten wpis będzie tego doskonałym przykładem.




Korzystając z ostatnich ciepłych, wrześniowych dni zaproponowałem zaprzyjaźnionej sąsiadce szybki wypad na któryś z wyspowych szlaków. Po dłuższych namysłach padła zgoda, więc ja, cały w skowronkach, zacząłem obmyślać plan przyszłej wędrówki. Uwielbiam pokazywać swoim bliskim, przyjaciołom i dobrym znajomym uroki Beskidu Wyspowego i tym samym tłumaczyć moje ogromne zamiłowanie do tegoż pasma. Pamiętając o problemach z kręgosłupem towarzyszki podróży i ostatecznie dość krótkim popołudniu nie chciałem rzucać się z motyką na słońce, i naprędce nabijać jakiejś dużej liczby kilometrów. Komfort fizyczny, psychiczny, brak pośpiechu i łaskawy harmonogram pozwalają przeżyć najfajniejsze wyprawy. Z całym tym bagażem przemyśleń ruszyliśmy w kierunku Pasierbca, by stamtąd zdobyć Pasierbiecką Górę i Kamionną...


Pasierbiec wita nas przyjemną, późnoletnią aurą pełną słońca i błękitnego nieba. Samochód zatrzymujemy nieopodal boiska piłkarskiego.

Współrzędne postoju: 49.767945, 20.378718 (na Google Maps można wpisać hasło: "Siłownia plenerowa w Pasierbcu")

W samym Pasierbcu warto zatrzymać się na nieco dłużej, a to za sprawą sanktuarium MB Pocieszenia. Kult maryjny w tej niewielkiej wsi trwa już ponad 200 lat i po dziś dzień przyciąga rzesze wiernych oraz turystów. Spacer maryjnymi dróżkami, trasą drogi krzyżowej oraz wizyta w kościele z ubiegłego stulecia w którego wnętrzu znajduje się łaskami słynący obraz Matki Boskiej może być niezwykle ciekawym dopełnieniem kolejnej beskidzkiej eskapady.

Przy parkingu znajdujemy niewielki drogowskaz z informacją o naszym głównym celu. Za półtorej godziny powinniśmy pokonać około 300 metrów przewyższenia i z wieży widokowej na Kamionnej podziwiać zapierające dech w piersiach panoramy.

Na grzbiet wyprowadza nas szlak żółty oraz Główny Szlak Beskidu Wyspowego (GSBW). Pogoda sprzyja, a każdy pokonany metr dodaje wiatru w żagle.

Pierwsza część wędrówki, czyli dojście na grzbiet Pasierbieckiej Góry oraz Kamionnej, prowadzi wąską i dość stromą asfaltową drogą. Dla jednych zbawienie, dla drugich utrapienie, ale cóż poradzić... i tak idzie się nieźle zmachać. Wrześniowa ściółka leśna przy szlaku nie zawodzi i daje nam w prezencie maleńkiego prawdziwka. Przyjmujemy ten skromny podarek z nieskrywaną radością!

Po dobrych kilkunastu minutach wychodzimy z lasu, a za naszymi plecami wyrastają pierwsze wspanialsze obrazy. W kierunku południowo-zachodnim można dostrzec kopuły Paproci, Łopienia, czy Mogielicy...

...patrząc się zaś na południowy wschód wybijają się zarysy Pasma Łososińskiego oraz wschodnich rubieży Beskidu Wyspowego. A to dopiero przedsmak tego co czeka nas po zdobyciu Kamionnej!

W obserwacjach dzielnie pomaga nam stadko kóz. W Beskidzie Wyspowym zawsze kipi sielskością i anielskością!

Wdrapanie się na grzbiet nie zajmuje nam długo. Zostawiamy asfalt w tyle i kontynuujemy wędrówkę już w iście beskidzkim stylu.

W tamtym miejscu dołącza do nas również szlak koloru niebieskiego wiodący z Tymbarka i Kisielówki w kierunku Rozdziela i Pasma Łopuszy.

Przejście grzbietem nie stanowi żadnego kłopotu. Delikatnie falujący teren nie pozwala nam zapomnieć o tym, że jesteśmy na beskidzkim trakcie, ale także nie wyzwala przyspieszonego tętna, czy nadprogramowych kropli potu. W miejscu odejścia szlaku zielonego do wsi Kamionna natrafiamy na tabliczkę znaczącą wierzchołek Pasierbieckiej Góry, jednej z bohaterek odznaki "102 wyspy". Ta lokalizacja mija się nieco z prawdą, bowiem ów wierzchołek znajduje się około pół kilometra na zachód, nieopodal miejsca w którym zbiegają się szlaki żółty i niebieski. Sama rozbieżność wynika najprawdopodobniej z obecności prywatnego kamieniołomu przy najwyższym punkcie wyspy. Mimo tego małego zamieszania warto pod słupek podejść i zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie.

Przy wejściu do rezerwatu przyrody na Kamionnej szlak niebieski i żółty odbijają w lewo...

...a my kontynuujemy przejście fragmentem Beskidzkiej Drogi św. Jakuba. Do niedawna ta kamienista ścieżka stanowiła także tor dla wyżej już wspomnianych szlaków żółtego i niebieskiego, ale w ubiegłym roku zmodyfikowano ich przebieg, i teraz omijają one wierzchołek Kamionnej od północy. Powód? Obecność terenów prywatnych, które najwyraźniej kłóciły się z ideą beskidzkich wędrówek. Co ciekawe, w Beskidzie Wyspowym na problem tej natury można natrafić niejednokrotnie...

W końcu docieramy na podszczytową polankę na Kamionnej. Z jeszcze pełnych zieleni koron drzew nieśmiało wyrasta 29-metrowa wieża widokowa, otwarta w 2023 roku. Inwestycja na styku czterech gmin: Trzciana, Żegocina, Laskowa oraz Limanowa okazała się strzałem w dziesiątkę i od tamtej pory góra cieszy się sporą popularnością.

Pod wieżą dostrzegamy kolejną charakterystyczną tabliczkę szczytową. Tym razem stoi ona we właściwym miejscu! Pod oznaczeniem szczytu wisi niewielka budka z pieczątką w środku. Ja swoją wbiłem do jednego z przewodników po Beskidzie Wyspowym, który akurat miałem w plecaku.

Pieczątka pieczątką, ale przecież czekają na nas wspaniałe panoramy z najwyższego piętra wieży widokowej! Błękit nieba zdążył się już schować za popielą obłoków, ale i tak doświadczyliśmy fenomenalnego spektaklu.

Na pierwszy plan wysuwają się oczywiście charakterystyczne kształty innych wysp: Cietnia, Śnieżnicy, Ćwilina, czy Lubogoszczy...

W oddali migają gorczańskie i sądeckie szczyty, a przy dobrej widoczności bez problemu można zauważyć Tatry!

To mój drugi raz na Kamionnej i na pewno nie ostatni! Takie nagrody zachęcają do rychłych powrotów...

Po dłuższej chwili spędzonej na wieży widokowej szykujemy się do drogi powrotnej. Z wierzchołka Kamionnej schodzimy kontynuując przejście szlakiem św. Jakuba. Po kilku minutach docieramy pod szlaban przy którym skręcamy w lewo.

Po odbiciu przy szlabanie mijamy z lewej strony górną stację kolejki należącą do kompleksu narciarskiego Laskowa-Ski. Chwilę później docieramy na widoczne powyżej skrzyżowanie i tam trzymamy się środkowej drogi. Na którymś z pierwszych drzew dostrzegamy żółto-niebieskie oznaczenia szlaku.

Takim sposobem robimy niewielką pętelkę wokół wierzchołka Kamionnej. Odcinek ten prowadzi nieco pod górę, więc dość niespodziewanie natrafiamy na jeszcze jedną okazję do spalenia kilku kalorii ;)

Wędrując grzbietem Pasierbieckiej Góry oraz Kamionnej największą uwagę poświęcam datom wyrytym na tamtejszych pniach. Większość z nich pochodzi z przełomu lat 80. i 90. ubiegłego wieku i, jak doskonale widać, żyją rytmem wyspowej buczyny. Turystyka z dawnych lat, pozbawiona luksusów i osiągnięć dynamicznie rozwijającej się cywilizacji, interesuje mnie odkąd pamiętam. Widzę w niej większą wolność, oddanie się temu co tu i teraz, ale i solidniejszą porcję wyzwań z którymi w XXI wieku nie musimy się mierzyć na taką skalę. Te daty pobudziły moją wyobraźnię do granic możliwości, a myśli krążyły tylko wokół pytań kto, skąd i gdzie wędrował tamtejszymi szlakami...

Po kilku krótkich podejściach wracamy pod skrzyżowanie z drogą św. Jakuba i od tamtej pory wracamy do Pasierbca tą samą trasą. Zejście mija szybko i przyjemnie, a do auta docieramy wraz z zachodem słońca. Ach, ależ ja będę tęsknić za takimi dniami! Wiosno, lecie... wracajcie jak najszybciej!


Wejście na Pasierbiecką Górę oraz Kamionną z Pasierbca okazało się kolejnym świetnym pomysłem na aktywne spędzenie niedzielnego popołudnia. Za te niedługie, ale całkiem intensywne trasy mógłbym wracać w Beskid Wyspowy bez końca...




Pozdrawiam i do napisania ;)

Komentarze

  1. Z wielką przyjemnością wędrowałam dzisiaj razem z Wami, podziwiając te niesamowite widoki. Moje korzenie i moje serce już na zawsze tam pozostaną. Jaka szkoda, że nie mogę i pewnie już nie będę mogła zobaczyć tego na żywo. Dziękuję Ci za przepiękną fotorelację i serdecznie pozdrawiam:):):)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dystans, który podajesz to w obie strony? 3 km po płaskim terenie daję radę, ale góry? Kusi mnie to...:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie byłam w górach kilkanaście lat. Ostatnie to były Alpy. Może w wakacje się wybiorę z dzieciakami.
    Pozdrawiam i zapraszam do obejrzenia mojego nowego obrazu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dodałam blog do obserwowanych i będę z Tobą wędrować wirtualnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pięknie piszesz i masz dar opisywania, widoki bajeczne
    Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz